Kazuya |
|
|
|
Dołączył: 17 Sty 2007 |
Posty: 21 |
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Skąd: Bródnowski Gród |
|
|
|
|
|
|
Rodzimy się, by umrzeć – ot cała filozofia.
A serio mówiąc. Ostatnio wyobraziłem sobie, jak wyglądałby Świat, gdyby wszystkie dzieci (od któregoś pokolenia) uczyć, że człowiek nie ma duszy?
Wiara w Boga i w to, że istnieje życie po śmierci dają człowiekowi pewne poczucie bezpieczeństwa. Zastanawiałem się, jaką drogę wybrałby człowiek, który żyje w świadomości zbliżającego się końca. Nie mówię, że My nie jesteśmy tego końca świadomi. W Naszym (czyt. przeciętnego Kowalskiego) przypadku gdzieś tam istnieje pojęcie śmierci, ale lepiej o tym nie mówić – bo i tak Bóg jest miłością i zostaniemy zbawieni.
W moich rozmyślaniach narodziło się pytanie: Co może zrobić jednostka, by te kilka chwil egzystencji nie poszło na marne?
Czy ciężko pracować, by dać dobrobyt biologicznemu potomstwu i ułatwić mu przetrwanie?
Ludzie żyjący w dobrobycie, nieznający ciężkiej pracy najczęściej dążą do samozagłady.
Czy ciężko uczyć się i uczyć, by zostawić dorobek naukowy, wynaleźć lek na raka i tym samym przynieść wybawienie tysiącom istnień?
Po co, skoro człowiek przez te miliony lat ewolucji, wiele lat rozwoju myśli społecznej nie wyrobił w sobie szacunku do życia?
Czy popaść w hedonizm, olać otaczający mnie system i wieść sielankowe życie z dala od ludzkich problemów?
Wówczas życie nie miałoby najmniejszego sensu, prędzej czy później człowiek umarłby z przedawkowania, albo na marskość wątroby. Życie stałoby się pasmem chwilowych uciech, podniet i przyjemności – na dłuższą metę, po co się oszukiwać i truć? Buntując się przeciwko materii człowiek stałby się niewolnikiem samego siebie. Strzelić sobie w łeb i po kłopocie.
Czy dążyć do władzy? Tak robią ludzie o przerośniętej ambicji i ślepej wierze we własny potencjał (za czym często kryją się własne kompleksy), lub oportuniści chcący nachapać się jak najwięcej, zanim skopią ich ze stołka. Są, co prawda jeszcze idealiści. Romantyczni buntownicy i wielcy bojownicy o wolność, prawdę i bla bla bla. Tacy najczęściej kończą na wyniosłych słowach i słomianych zapałach. Z czasem okazuje się, że ich wizja świata pęka się pod ciężarem rzeczywistości (Niespodzianka!). Są jeszcze ci silniejsi. Wielu z nich udało się zasłynąć na kartach historii, ale w starciu z gigantem (którym jest system) miliony takich samych poległy, a ich bezimienne mogiły wyścieliły przydrożne lasy, odległe pustkowia.
Zatem doszedłbym wtedy do wniosku, że wiele na tym polu zależy od szczęścia i przypadku. Są to pojęcia nijak idące w parze z racjonalnym myśleniem. Po co wypruwać sobie żyły, prowadzić lud na barykady, lub rządzić sprawiedliwie? Historia jest srogim jurorem. Przyklejonej etykietki nigdy bym się nie pozbył, bo już dawno bym nie żył. Z resztą w rozmowach z dzisiejszą młodzieżą odkryłem, że mamy ogrom „humanistów”, a niewielu chyba obcowało z podręcznikiem historii (brak podstawowej wiedzy). Wniosek nasuwa się sam.
Czy zostać artystą? W dzisiejszych czasach pojęcie artysty zostało wypaczone. Dawniej artystą był ktoś, kto szkolił się w swoim „rzemiośle” od świtu do nocy, lub miał talent, którym nadrabiał w tej kwestii. Dziś mianem artysty nazwać można ulicznego grajka. Śmieszne jest to, że prawdopodobnie bardziej mu się należy ten tytuł, niż tym plastikowym lalkom na scenie, które wyją do kotleta i merdają stertami silikonu. Świat pełen jest artystów samozwańców, więc utonąłbym w tym oceanie kiczu. W rezultacie doszedłbym do wniosku, że nie mam dość siły i wystarczających koneksji, by temu podołać (np. w aktorstwie, ale nie tylko).
W tym momencie zatrzymałem słowotok. Przeczytałem ten tekst od początku do tego momentu i się załamałem. Gdzie w moich słowach, choć krzta optymizmu? Ano nie ma. To jest moim zdaniem główny problem.
W moich przemyśleniach doszedłem do wniosku, że nawet gdyby wiara była zwykłą paranoją ogarniającą ludzki umysł, gdyby Bóg w ogóle nie istniał – to i tak człowiek musi wierzyć. Wiara jest tą siłą, która napędza nasze serca i umysły. Wiara jest jedyną bronią i jedyną obroną (Nasz miecz i tarcza - jak Demon i Anioł), na którą może pozwolić sobie świadomość ludzka w starciu z molochem rzeczywistości.
Każdy w coś wierzy. Najważniejszą kwestią nie jest to, w co Wierzysz i jak bardzo Wierzysz, ale – czy Wierzysz?
Teraz pojawiło się kolejne nurtujące mnie pytanie: Czy w przyszłości wiara opuści człowieka?
Jeżeli tak, to co będzie jej substytutem - nauka?
Jeżeli nie, to jaką formę zagłady człowiek wybierze? |
|